Krew
Title | Krew |
---|---|
Artist | Clif Traven |
Album | Rozliczenie |
Release Date | (not set) |
Description | ? |
Lyrics | Tracę głowę dla niej, tracę dech też Teraz chyba to na serio, weź mi ciśnienie zmierz Boję się przyszłości, to wiesz Boję się mówić otwarcie, lecz właśnie tego chcesz Włosy w nieładzie atakuje nowy kolor Niech nie znika blond z czupryny, nie chcę już być sobą Nie chcę znów pod górę lecz inaczej to niezdrowo Gdy czasem mam z góry ostrzą kły, wyrzuty robią Mimo wszystko mówisz ciągle, że ja fit & active Korzystam z prerogatyw, powiem ci Że ja wolę ciszy słuchać, ale cisza leży głucha Podobnie jak ja ma dusza upadła i się nie rusza Ciągle w dół, spływam z nurtem obowiązków Moje życie jak ten tekst - bez sensu i bez związku Umieram z frustracji, umieram bo niezbyt chcę już żyć Ale ty rzucasz szybko 'There's no time for this' Uczę się oddychać znów, bo bez reszty Zatraciłem się w tym umieraniu, szykuj trumnę mi Zostań ze mną już tu, bo we własnej krwi Dogorywam, krew tamuje przełyk Boję się przyszłości, to wiesz Boję się mówić otwarcie, lecz właśnie tego chcesz Boję się coś zaczynać, gdy za niska stamina Kto mi da gwarancję, że do mety psim swędem Boję się niezmienności w życiu bez stabilności Podczas gdy ten ich żywot przestaje być obłędem Dlaczego dalej tu jestem Dlaczego nie mogę bez niej Dlaczego dalej nie mogę zaakceptować kim jestem Kiedy w histerii walę głową w mur, ból znika mniej więcej Dlaczego nie mogę bez niej Gdy pierwszy raz mnie widzisz, nachodzi cię pytanie Skąd on się tutaj pojawił i czy trąd szaleje dalej I mą pewność zabijają skutecznie te zimne dranie Jak widzieć chcesz ich uczucia, wzrok mając wciąż w tym ekranie You might also likeTo paranoja, kurtyna znów nadto krwista Wizja była Szekspira, lecz sztukę pisał statysta Polityką spętany, na ogół związane ręce mam Jak minister Adamczyk, żyć chcesz, bulisz jak na A2 Znów nie spałem, szukałem inspiracji Miałem pić różowe wino, mięso szarpałem w stagnacji Okiem rzucam na diety, ćwiczenia i nowe triki Jednak zapał mam jak włosy, słomiane, słabe wyniki Czasem wychodzę, żeby od razu wrócić Dym i smog po cichutku chcą mękę moją ukrócić I z miasta ucieka życie, zamiast drzew zbrojony beton Chętnie zdradziłbym to miasto i byłbym jak Ronald Pelton Nie ufam ludziom, a szczególnie kobietom Jeśli chcesz jej wzrok na sobie, lepiej byś był atletą Liczę Że coś zmieni się, chowam się, przed tym co kłuje i co tnie Gaszę oczy i słucham, ciemności która otacza mnie Ciągle szepcze mi błędnie 'Co będzie to będzie' Nie dajcie słuchać jej wiecznie, trochę wolności chcę Przecież czuję to samo o czym wciąż mówisz Lecz teraz rzucam to wszystko, krew pijesz mówiąc 'As you wish' Boję się przyszłości, to wiesz Boję się mówić otwarcie, lecz właśnie tego chcesz Boję się coś zaczynać, gdy za niska stamina Kto mi da gwarancję, że do mety psim swędem Boję się niezmienności w życiu bez stabilności Podczas gdy ten ich żywot przestaje być obłędem Dlaczego dalej tu jestem Dlaczego nie mogę bez niej Dlaczego dalej nie mogę zaakceptować kim jestem Kiedy w histerii biję głową w mur, ból znika mniej więcej Dlaczego dalej tu jestem |