Broken lines

TitleBroken lines
ArtistSzulik
AlbumNa rozstaju dróg
Release Date2021-07-07
Description?
Lyrics„Niewinnością jest dziecko. I zapomnieniem. Rozpoczynaniem od nowa, grą, kołem co samo z siebie się toczy. Pierwszym ruchem i świętym wymówionym „tak”

[Zwrotka 1]
Rozbity jak ta szklana, pośród wielu gdzieś na barze
Down the road dziś po knajpach aby móc znów szukać wrażeń
Odpowiadam na zew nocy, 7 minut po północy
Smażę kolejnego bata, choć boli strata
Pośród flaszek i zgromadzeń widzę siebie coraz rzadziej
Erystyczny zabieg, pośród was - nie zrozumie żaden
A zbiera się na deszcz, przyjadę, mordo, bo wiem jak jest
Gdy wraz z mrokiem dajesz swe oblicze nagie
Drugiej osobie, co cię nie zna, nie ocenia
Alе czy to zmienia bieg? Chyba muszę zrobić EKG
I poprosić: „weź się zamiеń”, daj z dwie godziny snu
Bo mi znów brakuje tchu, sam siebie ranie
I znów kłamię, mówiąc: „nic się nie dzieje”
Zwłaszcza, wtedy kiedy jestem w potrzebie
[Refren x2]
Moje ścieżki to jebane broken lines
Orzeł nade mną kręgi zatacza, cały czas
Widzę uśmiech na ustach wieczności
Gdzieś na dnie lustra
Odbity na kanwie rzeczywistości płótna

(Bridge 1)
Wpisz sobie tę sentencje, gdzieś do złotych myśli
Kiedy śpisz - budzą się artyści
I gdzieś w środku takich źrenic, co głośno powiem
Tam płonie - płonie, płonie, płonie, płonie, płonie (Co?)
Wieczny ogień

[Zwrotka 2]
Ja sam ocieram się o gniew i jak to w przyrodzie
Staram się żyć w zgodzie z sobą samym
Mam za sobą dramy, wiedz, że idą zmiany
Palę fajkę pokoju na balkonie
I uświadamiam sobie całe gówno co się za mną wlecze
Dziś ten granat odbezpieczę i wyrzucę, nie myśląc o cenie
Wszystko to czego już nie zmienię
Choć mam w psychice szramy zajmij jedną z nich i oglądajmy
Gdzieś na piasku noc zorzy polarnych, daj mi wzrok tym nakarmić
A rano wstawię czajnik na dobrą kawę
Robię wstecz krok tylko po to by oddać skok
W niepewne jutro, co lepsze było wczoraj
You might also like[Refren x2]
Moje ścieżki to jebane broken lines
Orzeł zatacza nade mną kręgi, cały czas
Widzę uśmiech na ustach wieczności
Gdzieś na dnie lustra
Odbity na kanwie rzeczywistości płótna

[Bridge 2]
Dotarłem do miejsca, którego nie chciałem
Ogień niosłem jak Hestia, lecz wciąż uciekałem
Towarzyszyła mi tęskna pieśń
I gdzieś po drodze - oszalałem
To jedyna dobra wieść

[Zwrotka 3]
Chciałbym znowu mieć bilans na koncie równy zero
A żyje według tego co napisał Cyceron
"Całe życie filozofa to rozmyślanie o śmierci"
Tym razem się nie wycofam, choćby każdy mnie skreślił
Sam zawisnę na pętli, po wsze czasy
Tej gwiazdy już nie zgasisz, bo nigdy więcej
Siebie od kogoś - nie uzależnię, nigdy więcej
Wrogo nie zacznę na nowo, prędzej szczęznę
Nigdy więcej żadna z chwil nie będzie martwa
Nigdy więcej nie wrócę już na Nanga Parbat
Bez łaski biorę ostatni łyk ayahuaski
I krzyczę:
Muzyko graj, chwili trwaj, tylko tu znajduje ukojenie
Zawsze krocz na czele, bez ciebie obraz ten nie będzie pełen
Całe życie - oka mgnienie, co dalej - nie wiem
Czy to czas na revers?
Siadam gdzieś pod drzewem
I myślę o każdym z niedopowiedzeń
I o potędze, którą włada słowo
Plan jest jeden królowo, wychodzimy za minut 7
To czas by wbić wyższy level, chociaż:
[Refren]
Moje ścieżki to jebane broken lines
Orzeł zatacza nade mną kręgi, cały czas
Widzę uśmiech na ustach wieczności
Gdzieś na dnie lustra
Odbity na kanwie rzeczywistości płótna

Choć mi kiedyś ktoś kolory z niej ukradł
To powracam wciąż i jak Zaratustra
Odkrywam w sobie dziecko
Najtrudniejsze lekcje nie przychodzą lekko